niedziela, 22 stycznia 2017

Rozdział 5, część 3

Wbiegliśmy do jakiejś małej jaskini. Gabriel odwrócił się tyłem do wyjścia i rozłożył skrzydła, żeby nas zasłonić. Głupia istota nas nie zauważyła i pobiegła dalej.Nagle stało się ciemno, jakby Gwardia była w stanie zgasić słońce... Po prostu za długo uciekaliśmy i nawet nie zwróciliśmy uwagi, że nastał wieczór. 
Zrezygnowaliśmy z ogniska, woleliśmy siedzieć w zimnym mroku, niż wystawić się jak przynęty. 
Jaskinia była rozmiaru schowka na miotły. Obok niej płynął strumyk ze słodką wodą. Napiliśmy się, umyliśmy i w końcu zdecydowaliśmy, że pójdziemy spać, żeby zagłuszyć burczenie w brzuchu. 
Mieliśmy się wymieniać, żeby każde z nas zaznało snu. Siedziałam oparta o kamienną ścianę i obserwowałam Gabriela. Chodził to w tą, to w tamtą i patrzył na niebo. Co chwila opierał się o największe drzewo i coś do niego mówił. Chyba tęsknił za swoją ukochaną... A może wcale nie tęsknił, może po prostu nie miał z kim porozmawiać, a ja byłam za głupia na rozmowę? 
Nie mogłam zasnąć i tylko niecierpliwie oczekiwałam swojej zmiany, żeby chociaż Gabriel się wyspał. Ale on też nie miał ochoty na sen. Usiadł obok mnie.
- Jakie to wszystko jest głupie. - powiedział i rzucił patykiem o skałę, łamiąc go na dwie części. 
- Nie wyżywaj się na patykach. 
- Dlaczego nie śpisz? Nic cię nie zje, jak będę pilnować. 
- Nie wiem. 
- Mhm. 
Zapanowała cisza. Po chwili chłopak położył głowę na moim ramieniu. Zasnął. Przez całą noc nawet nie drgnęłam, żeby tylko pozwolić mu się wyspać. Rano ruszyliśmy dalej, wgłąb lądu. W końcu dotarliśmy na miejsce.
Tam znów się zawiodłam. Zastaliśmy ruiny wielkiej budowli, zamiast zamku. Gwardia się przeniosła, zostawiając po sobie bałagan. Usiadłam na przewróconej, kamiennej kolumnie. 
- Lukas nie żyje, prawda? - zapytałam, chowając twarz w dłoniach. - Nie możemy iść dalej. Oddam się policji. 
- I co im powiesz? - burknął, usiadł obok mnie. - Myślisz, że ktokolwiek będzie chciał słuchać prawdy? 
- Co za różnica? Masz rację, nie mam żadnej wartości, nikomu się nie przydam i mogę tylko zaszkodzić, więc lepiej będzie, jak mnie skarzą na śmierć. 
- Nie masz pojęcia, co mówisz. Jest dla nas miejsce na tym świecie. Niewinnych, oskarżonych o paskudne rzeczy.
- Ty też taki jesteś? Dlatego mi pomagasz? - spojrzałam na niego podejrzliwie. 
- Mhm, ale to nie jest jedyny powód. 
- Jakie są inne?
- Chciałbym stanąć przed Gwardią i powiedzieć im, co o nich myślę.
- A co myślisz?
- Myślę, że to banda dupków. Nigdy nie zrobili niczego dobrego dla nas, zagubionych w świecie. Są zwykłymi mutantami, a noszą się jak królowie. Chciałbym im powiedzieć, że kiedyś w końcu dostaną to, na co zasługują. Karę śmierci. 
- Głupi jesteś. 
- Dlaczego?
- Jak tak powiesz, to cię zabiją. 
- Może, ale to będzie najlepszy z możliwych sposób na śmierć.
- Żartujesz? Ja bym wolała umrzeć ze starości. 
- Bo jesteś głupia.
- Niech ci będzie. - zaśmiałam się. 
- Co teraz zrobimy? Masz jakieś pomysły?
- Nie wiem... Nie mam.
- Jak zwykle muszę za ciebie myśleć.
- Och, żebyś się przypadkiem nie przemęczył! 
- Zobaczymy. Chodź. Już wiem, gdzie możemy znaleźć informacje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz