Chłopak siedział na jednym z nagrobków. Wyglądał zabójczo pięknie! Nie...nie wolno mi tak myśleć.
Było jeszcze jasno, ale przeszły mnie ciarki. Znów miałam złe przeczucia.
Podeszłam zdenerwowana do Gabriela. Uśmiechnął się. W tym jego uśmiechu zobaczyłam jakieś zadowolenie, satysfakcję. On wiedział, że przyjdę wcześniej. Więc co się stanie o północy?
- Wyjaśnij mi to wszystko, kretynie! - krzyknęłam nie zważając na przemierzające chodnikiem cmentarz staruszki.
- Może grzeczniej? - zadrwił.
- Nie! Gadaj! - nalegałam wciąż podniesionym głosem.
- Usiądź. - powiedział spokojnie i wskazał mi miejsce obok siebie na marmurowej płycie. Kiwnęłam przecząco głową. Nie miałam zamiaru zbliżać się do niego aż tak bardzo ani tym bardziej siadać na zimnym, prawdopodobnie brudnym podłożu - No skoro nie chcesz... W takim razie zacznę mówić. Wyobraź sobie istoty tak bardzo podobne do ludzi, że potrafiły ukryć się między nimi i żyć jak oni. Istoty, których istnienie zostało zatuszowane przez władze bojące się o własne interesy. Starożytny ród, który od wieków żywi się strachem.
-Przejdź do rzeczy! - marudziłam, bo moja wyobraźnia odmawiała mi posłuszeństwa.
- Milcz. - odpowiedział nadal spokojnie i kontynuował - Nie jesteśmy potworami. Ani demonami. Ani zjawami. Jesteśmy czymś w rodzaju mutantów. Pozornie łagodni, póki się nas nie sprowokuje. Ale istnieją tacy, dla których strach to za mało. Owe istoty zjadają ludzkie serca. Każdy z nas przybiera inną formę. Zwierzęcą. A zwierzęta mają instynkt. Dlatego wyczułaś, że coś ze mną nie tak. - w reakcji na opowieść przewróciłam arogancko oczami. Nie byłam zwierzęciem a to co mówił Gabriel wydało mi się być zwykłą legendą. Jego zaangażowanie w opowieść i wiara w to co mówił były dla mnie zwyczajnie żałosne.
- Udowodnij. - rzuciłam po chwili namysłu.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie!
- Kretyn.
-Idiotka
- Świr! Dziwak! Psychol! Głupek! - wyzywałam go z błyskiem w oku. Powód? Powiedział, że trzeba ,,ich'' sprowokować. Kto jak kto ale ja jestem w tym mistrzynią. I udało mi się.
Jego oczy zalały się czerwienią. Dosłownie, nie pozostał w nich żaden inny kolor.
Co ciekawsze, jego dłonie zmieniły swoją postać. Pokryły się blado-czerwonymi łuskami a z kostek wystawały szpony prawie jak u Wolverina. Przerażające, naprawdę przerażające. Więc...dlaczego ja się nie bałam? Ciekawiło mnie to. To tylko ciekawość... Chłopak był wkurzony. Niedobrze...
- Zadowolona?! - zapytał dość agresywnie i szybko wrócił do swojej pierwotnej formy, bo przecież tu byli tu ludzie.
- Jasne. Mów dalej. - byłam bezczelna, fakt, ale czasami bywało to dla mnie korzystne.
- Co chcesz jeszcze wiedzieć?!
- Lukas też taki był?
- Nie, zrzekł się tego w chwili, w której oddał ci medalion.
- Co proszę?
- Głupia... medalion ma cię chronić przed ciemnością, w której kryją się bestie. Takie, jak te, które zaatakowały autobus. Ten symbol jest źródłem mutacji. Wystarczyło, że raz przyłożyłaś go do swojego ciała, a stałaś się taka jak ja. Lukas wtedy przestał taki być i nie był zdolny do samoobrony. I do nieśmiertelności. Wolał, żebyś to ty była bezpieczna. Póki masz to słońce, ciemność cię nie skrzywdzi. Głupi, naiwny...
- Nie obrażaj go! Kim ty w ogóle jesteś?!
- Jestem jego kuzynem. Co cię to interesuje?
- Wyobraź sobie, że interesuje. Twierdzisz, że skoro dostałam medalion mogę sobie mutować na zawołanie? - zadrwiłam z niego. Jak zwykle nie potrafiłam przybrać poważnej postawy nawet w takiej sytuacji. W moich oczach nadal był żałosny, mimo, że udowodnił, iż mówi prawdę.
-Tak twierdzę. Najpierw się musisz tego nauczyć.
- Nie bądź śmieszny. Fajny efekt i fajna bajeczka, ale ja muszę znaleźć prawdziwego mordercę a nie jakąś mityczną istotę. Zmarnowałeś mój cenny czas. - powiedziałam, odwróciłam się i westchnęłam. Miałam zamiar wrócić do domu.
- Był dzisiaj na pogrzebie. Chodzi do twojej szkoły. Nazwiska nie znam. I tak nic nie zdziałasz, jeśli mnie nie posłuchasz. - oznajmił Gabriel a moje serce przyspieszyło. - Nie wierzysz mi nadal? Chociaż udowodniłem ci, że to wszystko to prawda? Uparta z ciebie osóbka. Jak myślisz, dlaczego nie jesteś zdolna do łez? Ty nigdy nie płakałaś. Nigdy! Nie dlatego, że jesteś silna. Jesteś wewnątrz zwierzęciem niezdolnym do okazywania głębokich uczuć. W końcu to zrozumiesz, ale może być wtedy za późno...- kontynuował coraz bardziej działając mi na nerwy. Zacisnęłam pięści bo rozsadzała mnie złość od środka.
- Panie wszechwiedzący, obstawiam, że wiesz, gdzie mieszkam. Pozbądź się tego trupa stamtąd. Ohyda. Wtedy pogadamy. A ja wracam do żałobników. W końcu wypada, żebym tam była... - jak zwykle arogancko odpowiedziałam i skierowałam się do bramy. Dość informacji na dziś. I nadal nie wiedziałam, skąd wziął się ten wstrętny pająk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz